Jacek Gałkowski
02.12.2019
Generalnie jesteśmy zadowoleni, ale…
W zeszłym roku minęło 25 lat od kiedy zacząłem zajmować się systemami informatycznymi dla biznesu.
Zaczynałem jako konsultant wdrożeniowiec systemu ERP, a obecnie realizuję się jako doradca w
usprawnianiu funkcjonowania przedsiębiorstw oraz organizacji z wykorzystaniem systemów informatycznych i
technologii cyfrowych.
W tym okresie zrealizowałem wiele przedsięwzięć biznesowych,
uczestniczyłem w niezliczonej liczbie projektów, napisałem setki stron tekstów, prowadziłem wiele sesji
szkoleniowych i edukacyjnych, odbyłem tysiące spotkań biznesowych. Wszystko po to, by pomóc
przedsiębiorcom. By pracowało im się lepiej, wydajniej, szybciej. By mogli zoptymalizować koszty
działalności, szybciej się rozwijać, wytwarzać taniej, obsługiwać lepiej, itp., itd.
Z okazji
tej
rocznicy postanowiłem odwiedzić kilku swoich Klientów, by posłuchać i zobaczyć jak im się wiedzie. W
końcu wydali często wiele milionów złotych, by wdrożyć i rozwijać oraz aktualizować swoje systemy
informatyczne.
Pomijając wiele szczegółów, spotkałem się z opinią „generalnego zadowolenia z systemów informatycznych”.
Gdy usłyszałem „generalnie jesteśmy zadowoleni”, nie byłbym sobą, gdybym nie zaczął drążyć tematu. No i
pożałowałem, bo rozwiązały się worki z problemami… Pozwólcie, że wymienię tylko niektóre, żebyście nie
stracili cierpliwości w czytaniu tego tekstu, a osoby spoza branży, by nie zniechęciły się do
inwestowania w systemy informatyczne.
Usłyszałem, że „nasz ERP jest ok i wiele robi”, ale np. obsługę delegacji (w tym zagranicznych) musimy
robić w MS Excel i mailowo; z rejestracją czasu pracy nadal sobie nie radzimy, bo papier, bo MS Excel;
rekrutacje robimy w jakimś systemie zewnętrznym, o którym mało wiadomo; obieg dokumentów to farsa, bo
wszystko ręcznie i mailowo; worlflow w naszym ERP dotyczy tylko faktur zakupowych, a jak chcę
zaakceptować wyceny i oferty, to i tak mam wszystko w mailu; obsługę zgłoszeń serwisowych mamy poza
systemem; inwentaryzację majątku trwałego robimy na papierze; dla ewidencji floty mamy specjalny katalog
sieciowy; projektami zarządzamy w dedykowanym systemie do zarządzania projektami, przy czym jest tak
sztywny i odporny na zmiany, że w praktyce musimy i tak w części dokonywać ewidencji w MS Excel i
wysyłać sobie niezliczoną liczbę maili; budżetowanie w ERP to fikcja, wszystko robimy w MS Excel; wyceny
ofertowe robimy w MS Excel, no bo jak inaczej…
Mógłbym tak jeszcze długo. A jak jeszcze usłyszałem: „co z tego, że mamy taki system, skoro i tak muszę
utrzymywać zbyt wiele etatów do jego obsługi, a jak chcę coś zmienić to i tak muszę płacić tysiące za
wsparcie?", to generalnie przestało mi być do śmiechu. Zacząłem się nawet zastanawiać nad sensem swojej
pracy. Bo co z tego, że system który pomagałem wybrać działa dobrze, skoro jest tak wiele czynności lub
procesów, których nie ogarnia, a które utrudniają codzienną pracę i rzucają cień na poziom zadowolenia
użytkowników z systemu?
Po trudnych rozterkach „egzystencjalnych” postanowiłem nie zostawiać swoich Klientów z całym tym
bagażem frustracji i niedosytu. Odbyłem dziesiątki rozmów z kolegami z branży w USA, Dubaju, Irlandii,
Niemczech. Zadałem wiele pytań, np. jak rozwiązuje się te problemy w ich krajach. Padało wiele
odpowiedzi i rozwiązań, ale każdorazowo przewijały się hasła: RPA (Robotic Process Automation),
aplikacje low-code oraz aplikacje no-code. Kilka kolejnych tygodni zabrało mi ustalenie
różnic i
korzyści dla moich Klientów.
Ostatecznie postanowiłem założyć i zainwestować w nowe przedsięwzięcie, tj. firmę Addendum oraz zacząć tworzyć i
wdrażać aplikacje dla biznesu typu no-code. Uznałem, że takie oprogramowanie idealnie
wpasuje się w
oczekiwania moich Klientów. Wybór platformy do tworzenia tanich, szybkich, elastycznych i łatwo
dostępnych aplikacji uzupełniających funkcjonowanie ERP nie był trudny. Jedynym rozwiązaniem na rynku
spełniającym te kryteria jest oprogramowanie firmy Qalcwise, z którą Addendum podpisała umowę partnerską.
Podpisaliśmy pierwszą umowę z Klientem, a kolejne w drodze. Tworzymy pierwsze aplikacje. Mam nadzieję,
że za kolejne 25 lat (sic!), kiedy spotkam się z tymi samymi klientami, nie usłyszę już zdania
„generalnie jesteśmy zadowoleni, ale…”.